19.06.2010
6.06.2010
ul Wapienna 26
- 16:04
- 5 comments
Dzielnica: Krzyki
Osiedle: Huby
Ulica: Wapienna, dawniej: Galle Strasse - nazwana tak na cześć astronoma Johanna Gottfrieda Galle; biegła niegdyś od ulicy Glinianej do Ślicznej. Do naszych czasów przetrwała jedynie jej środkowa część.
Ulica: Wapienna, dawniej: Galle Strasse - nazwana tak na cześć astronoma Johanna Gottfrieda Galle; biegła niegdyś od ulicy Glinianej do Ślicznej. Do naszych czasów przetrwała jedynie jej środkowa część.
Numer 26 stoi w stanie niezmienionym od wojny... prawdopodobnie. Jeśli cokolwiek remontowano, to chyba w piwnicy, bo moje niewprawne oko nie dostrzegło jakichkolwiek śladów renowacji. Dziury, dziureczki, pęknięcia, gołębie przybytki rozpusty i gruba warstwa kurzu odciągają uwagę od dość niezwykłej fasady. Płaskorzeźby z podobiznami dzieci i zwierząt - dlaczego akurat tak? Kto jest autorem tego projektu? Usiłuję dotrzeć do tych informacji, jednak póki co - bezskutecznie.
O dziwo, kamienica, choć w ruinie, domofon ma sprawny i drzwi szczelnie zamknięte. Brawo! Zamknijcie jeszcze od strony podwórza - może wówczas będzie to miało sens...
Hol już nawet nie kwiczy z rozpaczy. Szkoda słów. Lepiej nie patrzeć do góry, nie rozglądać się po ścianach i wzrok skierować na posadzkę. Prześliczne kafle. Drewniane schody skrzypią niepokojąco. Farba olejna nieudolnie skrywa lata świetności ścian. Miła niespodzianka - oryginalna stolarka drzwi wejściowych do mieszkań. Co prawda część z nich musiała pogodzić się z ekstrawagancją lokatorów, jednak... pocieszające jest, że to tylko farba i zawsze da się usunąć...
Tradycyjnie, sufit się łuszczy. Nihil novi. Nie widać zbyt wielu śladów wandalizmu ani grafomanów-amatorów. Lokatorzy też wydają się dość spokojni - żadnych awantur, butelek, krwawych śladów... :P. Zatem podejrzewam, że cała dewastacja budynku jest dziełem czasu.
Od strony podwórza kamienica wygląda jakby ją coś porządnie nadgryzło (ząb czasu?). Urokliwe zdobienia balkonów błagają o remont. Przy ścianie kamienicy stoi tajemnicza przybudówka z cegieł... Po tym, jak okazało się, że pozornie niezamieszkały parter, jednak - o zgrozo - ma lokatorów, wolałam już nie dociekać na co jest przeznaczona ceglana szopka.
Osobliwe miejsce.
O dziwo, kamienica, choć w ruinie, domofon ma sprawny i drzwi szczelnie zamknięte. Brawo! Zamknijcie jeszcze od strony podwórza - może wówczas będzie to miało sens...
Hol już nawet nie kwiczy z rozpaczy. Szkoda słów. Lepiej nie patrzeć do góry, nie rozglądać się po ścianach i wzrok skierować na posadzkę. Prześliczne kafle. Drewniane schody skrzypią niepokojąco. Farba olejna nieudolnie skrywa lata świetności ścian. Miła niespodzianka - oryginalna stolarka drzwi wejściowych do mieszkań. Co prawda część z nich musiała pogodzić się z ekstrawagancją lokatorów, jednak... pocieszające jest, że to tylko farba i zawsze da się usunąć...
Tradycyjnie, sufit się łuszczy. Nihil novi. Nie widać zbyt wielu śladów wandalizmu ani grafomanów-amatorów. Lokatorzy też wydają się dość spokojni - żadnych awantur, butelek, krwawych śladów... :P. Zatem podejrzewam, że cała dewastacja budynku jest dziełem czasu.
Od strony podwórza kamienica wygląda jakby ją coś porządnie nadgryzło (ząb czasu?). Urokliwe zdobienia balkonów błagają o remont. Przy ścianie kamienicy stoi tajemnicza przybudówka z cegieł... Po tym, jak okazało się, że pozornie niezamieszkały parter, jednak - o zgrozo - ma lokatorów, wolałam już nie dociekać na co jest przeznaczona ceglana szopka.
Osobliwe miejsce.
3.06.2010
ul. Wapienna 28
- 20:45
- 2 comments
Dzielnica: Krzyki
Osiedle: Huby
Ulica: Wapienna, dawniej: Galle Strasse - nazwana tak na cześć astronoma Johanna Gottfrieda Galle; biegła niegdyś od ulicy Glinianej do Ślicznej. Do naszych czasów przetrwała jedynie jej środkowa część.
Ulica: Wapienna, dawniej: Galle Strasse - nazwana tak na cześć astronoma Johanna Gottfrieda Galle; biegła niegdyś od ulicy Glinianej do Ślicznej. Do naszych czasów przetrwała jedynie jej środkowa część.
Wapienna 28
Z daleka niby ok. Chyba nawet usiłowano odnawiać elewację - wygląda to na dzieło wspólnoty mieszkaniowej (ale mogę się mylić - nie udało mi się dotrzeć do informacji kto jest właścicielem). Solarium mieszczące się w pomieszczeniu na parterze nieco psuje widok, ale da się to jakoś przeżyć. Gorzej z oknami w całym budynku - każdy wstawił, co uznał za stosowne i jest jak na pchlim targu.
Wchodzimy. Hol. Dlaczego tu tak... ciasno? Nie jestem specem od architektury, ale dla mnie to dość osobliwe. Kolejna sprawa: na remont w środku już zabrakło - pieniędzy, ale pewnie i chęci, bo wandale zdaje się zadomowili się tu na dobre. Zmiana środowiska mogłaby im niechybnie zaszkodzić... Jest ciemno, brudno, a radosne bazgroły na ścianach przyprawiają o mdłości. (Ręce bym takim kazała poobcinać!) Nikłe ślady świetności widać jedynie w holu - intensywnie niebieskie płytki na ścianach oraz stiuki przy suficie. Okna na korytarzu są wymienione, co - choć pewnie ma wiele zalet, zwłaszcza zimą - makabrycznie kontrastuje z resztą klatki schodowej. Przy suficie malowniczo odchodzi farba. Jedna warstwa, druga, piąta... Wygląda to, jakby kamienica uparcie chciała odzyskać swą dawną świetność i rozmyślnie pozbywała się kolejnych fantazyjnie turkusowych warstw olejnej mazi.
Wyjście na podwórze odkrywa sekret kamieniczki. A nawet dwa sekrety - dla tych, którzy widzieli ją tylko od frontu. Primo: od podwórza kamienica jest nieodnowiona. Secundo: druga brama i druga klatka schodowa z numerem 28? Ciekawe. Schody prezentują się tutaj odrobinę lepiej, jest jaśniej i mniej tu śladów bytności wandali. Rodziny zamieszkujące tę część kamienicy najwyraźniej wykazują się wielką ufnością w stosunku do obcych, gdyż oprócz otwartych drzwi wejściowych do mieszkań, można tu zobaczyć zabawki, meble, rozwieszone pranie. Usłyszeć skrawki dość głośnych... dysput małżeńskich, powiedzmy. Do tego dochodzi oryginalny zmysł dekoratorski i wielka potrzeba uzewnętrzniania się - ozdoby świąteczne, jarmarczne obrazki...
Że te mury jeszcze nie popękały z rozpaczy...?!
Wchodzimy. Hol. Dlaczego tu tak... ciasno? Nie jestem specem od architektury, ale dla mnie to dość osobliwe. Kolejna sprawa: na remont w środku już zabrakło - pieniędzy, ale pewnie i chęci, bo wandale zdaje się zadomowili się tu na dobre. Zmiana środowiska mogłaby im niechybnie zaszkodzić... Jest ciemno, brudno, a radosne bazgroły na ścianach przyprawiają o mdłości. (Ręce bym takim kazała poobcinać!) Nikłe ślady świetności widać jedynie w holu - intensywnie niebieskie płytki na ścianach oraz stiuki przy suficie. Okna na korytarzu są wymienione, co - choć pewnie ma wiele zalet, zwłaszcza zimą - makabrycznie kontrastuje z resztą klatki schodowej. Przy suficie malowniczo odchodzi farba. Jedna warstwa, druga, piąta... Wygląda to, jakby kamienica uparcie chciała odzyskać swą dawną świetność i rozmyślnie pozbywała się kolejnych fantazyjnie turkusowych warstw olejnej mazi.
Wyjście na podwórze odkrywa sekret kamieniczki. A nawet dwa sekrety - dla tych, którzy widzieli ją tylko od frontu. Primo: od podwórza kamienica jest nieodnowiona. Secundo: druga brama i druga klatka schodowa z numerem 28? Ciekawe. Schody prezentują się tutaj odrobinę lepiej, jest jaśniej i mniej tu śladów bytności wandali. Rodziny zamieszkujące tę część kamienicy najwyraźniej wykazują się wielką ufnością w stosunku do obcych, gdyż oprócz otwartych drzwi wejściowych do mieszkań, można tu zobaczyć zabawki, meble, rozwieszone pranie. Usłyszeć skrawki dość głośnych... dysput małżeńskich, powiedzmy. Do tego dochodzi oryginalny zmysł dekoratorski i wielka potrzeba uzewnętrzniania się - ozdoby świąteczne, jarmarczne obrazki...
Że te mury jeszcze nie popękały z rozpaczy...?!
Subskrybuj:
Posty (Atom)