29.09.2014
ul. Włodkowica 4

Dzielnica: Stare Miasto
Osiedle: Stare Miasto
Ulica: Pawła Włodkowica, dawniej: Wallstrasse, czyli Wałowa


Serce zamiera, kiedy się widzi takie rzeczy. Widok rozmontowanego (tak, to najodpowiedniejsze słowo) budynku jest dla kogoś niewtajemniczonego w arkana odprawianej tam magii remontowej równie przerażający, co kadry z operacji na otwartym sercu. No bo jak - czy oni będą umieli to należycie poskładać? I będzie wszystko na miejscu? Pacjent będzie żyć? 
Remont pałacu Ballestremów rozpoczął się w kwietniu. Pamiętam, jak przeglądając stronę www.wroclaw.pl natrafiłam na tekst pt. "Pałac Ballestremów odzyska dawny blask". Z artykułu wynikało, że niebawem (bo czym jest 20 miesięcy, jeśli chodzi o ponad stuletni pałac) przy Włodkowica będzie piękniej. Niby żadna to nowość, bo o planowanym remoncie mówiło się od dawna, ale cieszy, że nowy właściciel budynku nie zmienił zdania. Pałac od kilku dziesięcioleci godnie znosił przeróżne upokorzenia i... chyba już wystarczy. 

Ballestremowie byli właścicielami kamienicy przy Włodkowica 8 od lat 60. XIX wieku. Najwyraźniej malownicza okolica przypadła im do gustu, gdyż w 1897 roku hrabia Franz (a nawet Franz Xaver Carl Wolfgang Ludwig Alexander) von Ballestrem zakupił też sąsiednie działki nr 4 i 6. Działki, budynki, kamienice... wszystko to fajne i warto mieć ;), ale przecież wiadomo, że ktoś, kto został przewodniczącym Reichstagu powinien mieć coś ekstra - dlatego w 1898 roku budynek nr 4 został przebudowany na pałac, a na działce nr 6 powstał ogród. Wszystko pod okiem architekta Alberta Graua, który najwyraźniej był tak ukontentowany swoim dziełem, że "podpisał" się na nim dwukrotnie - jego imię i nazwisko znajdziemy na fasadzie, a jego popiersie w holu. Próżność? Reklama? Wolę myśleć, że ojcowska duma. 

Pałac udało mi się zwiedzić w ubiegłym roku dwukrotnie - najpierw przy okazji oglądania wystawy (Pierścienie Saturna – wystawa WRO 2013), a później podczas spaceru z panią Beatą Maciejewską. Za każdym razem było inaczej. Kiedy podziwiałam wystawę, przez długi czas byłam najprawdopodobniej jedyną zwiedzającą w budynku (co absolutnie nie oznacza, że wystawa była mało atrakcyjna - po prostu wybrałam się tam w jedynej wolnej chwili, która przypadła na południe wyjątkowo upalnego dnia). A przestrzenie tam bezwstydne. Budynek ma 1,5 tys. mkw powierzchni użytkowej! Gdy wyszłam z pałacu, to zastawiona samochodami i ogródkami kawiarnianymi Włodkowica wydała mi się tak klaustrofobiczna jak nigdy. Spacer z panią Maciejewską tradycyjnie przyciągnął mnóstwo zwiedzających, co skutecznie "zmniejszyło" wnętrza pałacu, a oprócz tego pozwoliło mi przyjrzeć się z boku temu, jak wygląda ktoś, kogo właśnie oczarował jakiś element, detal, drobiazg. Zupełne oderwanie czasoprzestrzenne skutkujące mniej lub bardziej groźnymi kolizjami z innymi uczestnikami ruchu. Tak, skądś to znam.

Na parterze znajdowała się jadalnia i apartamenty syna Ballestremów. Na pierwszym piętrze zamieszkiwali pan i pani domu. Drugie piętro zajmowały dzieci i służba. I tu już chyba bez zbędnych luksusów, bo dzieci hrabia miał dziewięcioro (właściwie dzieci była dwunastka, niestety, trójka z nich zmarła bardzo wcześnie), a służby z pewnością jeszcze więcej.
Nikomu nawet się nie śniło, co czeka pałac w późniejszych latach... Po I wojnie światowej pałac stał się paraczynszówką, zamieszkali w nim protegowani rodziny. Po drugiej wojnie - najpierw trafił w łapska Urzędu Bezpieczeństwa, a później przestronne pałacowe wnętrza podzielono na mieszkania komunalne. Może to i lepiej dla Graua, że przeniósł się na łono Abrahama w 1900 roku i nie zobaczył tego wszystkiego. Pałac radośnie zagospodarowano, oczywiście zgodnie z aktualnymi trendami. Wiecie, farby olejne, kafelki, ścianki, ścianeczki. 

Na szczęście wielu rzeczy nie zmieniono. Zostały imponujące, przestronne schody z kutą balustradą. Zostało wspaniałe okno z resztkami witraży. Zostały stiuki i boazerie. Zostały herby Ballestrema i jego żony - von Saurma-Jeltsch. I pewien bardzo charakterystyczny element całej budowli. Żeby go dostrzec, trzeba podejść od strony ogrodu. Ogród do niedawna przypominał nieco las tropikalny, ale teraz widać wszystko dokładnie. W jednym z narożników umieszczono figurę św. Jadwigi Śląskiej. Dobitna deklaracja wyznania hrabiego Ballestrema, rezydującego przecież w dzielnicy żydowskiej? A może nawiązanie do pani domu - również Jadwigi?

Żałuję, że podczas żadnej z wizyt przy Włodkowica 4 nie udało mi się nawet zerknąć w czeluści piwnic. Ponoć po remoncie będzie się tam mieścił klub, więc okazja jeszcze będzie. Na parterze będzie oczywiście restauracja, a wyżej biura. Mam nadzieję, że nowi właściciele pałacu pochwalą się wrocławianom efektami prac remontowych. 


Zapraszam do [galerii]. Uwaga, zdjęć jest... dużo. Po wejściu do pałacu łatwo zmienić się w japońskiego turystę ;). 

Czytaj dalej