ul. Wapienna 24
Dzielnica: Krzyki
Osiedle: Huby
Ulica: Wapienna, dawniej: Galle Strasse - nazwana tak na cześć astronoma Johanna Gottfrieda Galle; biegła niegdyś od ulicy Glinianej do Ślicznej. Do naszych czasów przetrwała jedynie jej środkowa część.
Smętna fasada świetnie komponuje się z uschniętym drzewem. Kolejna po numerze 26. kamieniczka przy Wapiennej, która nie zaznała dobrodziejstw renowacji.
Hol. Posadzka nie zachwyca - przynajmniej nie tak, jak niezwykle barwne i urokliwe kafle na ścianach. Sufit cierpliwie dźwiga liczne warstwy farby... Brak tu większej ilości zdobień, ale przynajmniej jest względnie czysto... (a to, jak miałam okazję się przekonać w kilku kolejnych kamieniczkach, wielka zaleta). I tak właśnie jest w całym budynku - od parteru po strych. Schody wyglądają solidnie, podobnie balustrady - ale wszystko jest skromne i... bez większych szaleństw ;). Widać, że lokatorom zależy na utrzymaniu porządku. Na klatce schodowej wymieniono okna, a parapety udekorowano folią przeciwgołębną ;) Wygląda to wstrętnie, ale ponury gołąb siedzący na pobliskiej rynnie utwierdził mnie w przekonaniu, że lepsze worki niż ptasie... wykańczanie elewacji. W całym budynku najbardziej rzuca się w oczy to, że większość drzwi do mieszkań jest oryginalna. Część lokatorów nawet przywróciła im dawną świetność! Ci, którzy nie mieli na to środków/ochoty/czasu pokryli je farbą olejną w kolorze wiosennego błota. W sumie to też dobrze - mogli je po prostu wymienić, a tak drzwi się nie niszczą i czekają na swoje lepsze czasy :). Od strony podwórza prawdziwie wojenny klimat. Widok dość typowy we Wrocławiu.
Podsumowując: bez fajerwerków, ale z wiarą w ludzi ;)
Ulica: Wapienna, dawniej: Galle Strasse - nazwana tak na cześć astronoma Johanna Gottfrieda Galle; biegła niegdyś od ulicy Glinianej do Ślicznej. Do naszych czasów przetrwała jedynie jej środkowa część.
Smętna fasada świetnie komponuje się z uschniętym drzewem. Kolejna po numerze 26. kamieniczka przy Wapiennej, która nie zaznała dobrodziejstw renowacji.
Hol. Posadzka nie zachwyca - przynajmniej nie tak, jak niezwykle barwne i urokliwe kafle na ścianach. Sufit cierpliwie dźwiga liczne warstwy farby... Brak tu większej ilości zdobień, ale przynajmniej jest względnie czysto... (a to, jak miałam okazję się przekonać w kilku kolejnych kamieniczkach, wielka zaleta). I tak właśnie jest w całym budynku - od parteru po strych. Schody wyglądają solidnie, podobnie balustrady - ale wszystko jest skromne i... bez większych szaleństw ;). Widać, że lokatorom zależy na utrzymaniu porządku. Na klatce schodowej wymieniono okna, a parapety udekorowano folią przeciwgołębną ;) Wygląda to wstrętnie, ale ponury gołąb siedzący na pobliskiej rynnie utwierdził mnie w przekonaniu, że lepsze worki niż ptasie... wykańczanie elewacji. W całym budynku najbardziej rzuca się w oczy to, że większość drzwi do mieszkań jest oryginalna. Część lokatorów nawet przywróciła im dawną świetność! Ci, którzy nie mieli na to środków/ochoty/czasu pokryli je farbą olejną w kolorze wiosennego błota. W sumie to też dobrze - mogli je po prostu wymienić, a tak drzwi się nie niszczą i czekają na swoje lepsze czasy :). Od strony podwórza prawdziwie wojenny klimat. Widok dość typowy we Wrocławiu.
Podsumowując: bez fajerwerków, ale z wiarą w ludzi ;)