14.09.2015

Drugą część Spacerownika sprezentowała mi Agora. Do zrecenzowania, oczywiście. Ponoć pisać umiem, a nawet i lubię, jednak perspektywa recenzowania publikacji Beaty Maciejewskiej aktywuje prokrastynację powodowaną lekkim zakłopotaniem. Bo kimże ja jestem, żeby... ;)?


e-Sapcerownik?

Przezwyciężając dziewiczy rumieniec założyłam, że jestem turystą, zwiedzaczem, miastolubem, odbiorcą tej publikacji. I przetestowałam Spacerownik w praktyce, po prostu ruszyłam w trasę z książką w ręku. I tutaj pierwsza myśl – może warto przygotować wydanie elektroniczne? Nie mówię oczywiście o zrezygnowaniu z wersji papierowej, jednak często podczas mojej wycieczki... brakowało mi rąk do trzymania książki i żałowałam, że nie mogę zerkać do Spacerownika np. na ekranie telefonu. Jednak to już kwestia przyzwyczajenia i zorganizowania, bo wielkość i format książeczki są zdecydowanie przyjazne turystom z gatunku mniej objuczonych.

Co w środku?

A w środku wrocławski karnawał. Spacerownik jest trochę jak szkatułka z biżuterią. Niby niewielki, ale w środku mnóstwo błyskotek. I po przejrzeniu ich wszystkich i tak masz wrażenie, że tej bransolety to chyba wcześniej nie widziałeś... i zaczynasz od nowa. Miejsca, do których zaprasza Maciejewska, nawet jeśli znane szerszemu gronu miłośników Wrocławia, ożywiane i „odświeżane” są legendami, anegdotami i uwagami. Tras w tym niezwykłym przewodniku jest 10 i każda z nich wniesie coś do wiedzy o mieście – zarówno przyjezdnego, jak i wrocławianina. Do tego wspaniałe, jak zawsze, fotografie Mieczysława Michalaka (polecam zwłaszcza tym, którzy bez HDRa to by nawet selfie nie zrobili).

Spacerownik zabrałam ze sobą na wakacje. Tak trochę przekornie, żeby sprawdzić, czy dzięki tej lekturze zatęsknię za miastem, które ostatnimi czasy dało mi się we znaki. I wiecie co? Wielka Ucieczka poniosła porażkę już pierwszego dnia wyjazdu. Czytałam właśnie jeden z rozdziałów, kiedy usłyszałam nad sobą niemalże zbulwersowany okrzyk spoglądającego mi przez ramię znajomego: „To my coś takiego we Wrocławiu mamy?! To ja to chcę zobaczyć!”. I zaczęło się planowanie, gdzie to też pójdziemy, jak już wreszcie (!!!) wrócimy do Wrocławia. Człowiek z Wrocławia wyjdzie, ale Wrocław z człowieka nigdy... ;P


9 komentarzy:

  1. O widzisz, i bardzo dobrze, ze miałaś okazję recenzowania, bo ja mam okazję skomentowania;)
    Mam "spacerownik" od jakiegoś czasu i - on leży!
    Leży, bo nie chce mi się chodzić z dość ciężką, jak na podręczną, co z tego, że ładnie wydaną, książką; gdyby była wersja e, korzystałabym na pewno!
    Zatem - proszę o wydanie wersji pdf/ebook.
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff, bałam się, że miłośnicy wąchania papieru mnie ukamienują... :P. Ale fakt, tę książkę aż chce się zabrać ze sobą w trasę, więc warto to ludziom ułatwić...

      Usuń
  2. Wiesz co, czasem mam wrażenie, że ludzie bronią się przed nowoczesnością, bo się jej boją... ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też chcę wydanie elektroniczne, książka jest za ciężka, by ją nosić ze sobą podczas zwiedzania!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wrzucisz notkę o tej kamienicy ze sfinksem, który jest na fejsie?

    Pozdrowienia
    Julka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie mogę zdążyć na godziny, kiedy da się wejść na klatkę schodową... Gdyby nie to - notka już by była. Postaram się tam zajrzeć w przyszłym tygodniu. Pozdrawiam również :)

      Usuń
  5. Uprzejmie donoszę, że - jest!
    na publio.pl i (trochę taniej) na empik.pl.
    Kupiłam:)

    OdpowiedzUsuń