22.12.2014
ul. Podwale 61

Dzielnica: Stare Miasto
Osiedle: Przedmieście Świdnickie
Ulica: Podwale, dawniej: Schweidnitzer Stadtgraben (Podwale Świdnickie)

 


Żeby nie było, że Podwale to tylko "okrągłe schody", konsulat i PAN - dziś neogotycki kopciuszek.

Stoi naprzeciwko przystanku, ale to nie pomaga. Gdy opisywałam ją znajomym, nie mieli pojęcia, że "coś takiego tam w ogóle jest". Zaryzykowałabym stwierdzenie, że to najbardziej niedoceniana kamienica tego fragmentu Podwala. Elewacja budynku była gruntownie remontowana, ale w latach 80. XX wieku, więc obecnie może już nie wzbudzać takich zachwytów przy pobieżnym zerknięciu na jej fasadę. Ale zerknąć warto, bo pobrzmiewa tu neogotyk. Tak, to jest powód. 
 
ul. Podwale 61 - balkon
D o m  w ł a s n y
Kamienicę zaprojektował mistrz murarski Wilhelm Hoseus jako swój dom własny, co powinno gwarantować, że się przyłożył. No i mógł sobie powiedzieć: "Mój dom jest moją twierdzą". Dosłownie!
Jest to jedna z najstarszych neogotyckich kamienic Wrocławia. Takie czynszówki pojawiały się w naszym mieście rzadziej. Czasami styl ten występował w wersji secesyjnej, jak w przypadku fasady mojej ulubienicy przy ul. Krasińskiego 21/23 zaprojektowanej w 1899 roku przez firmę mistrzów murarskich Steinera i Linderta.

Podwale 61 składa się z budynku frontowego i skrzydła bocznego, a pierwotnie została wzniesiona w zabudowie zwartej. Teraz z dyzgustem oddziela się od sąsiedniego bloku miedzą. Oryginalny projekt zakładał, że na każdej z czterech kondygnacji znajdować się będzie jedno mieszkanie. To założenie zostało zweryfikowane przez czasy i potrzeby – w latach 30. XX wieku każde z mieszkań zostało podzielone na dwa mniejsze.
ul. Podwale 61
To, co przede wszystkim rzuca się w oczy w przypadku tej kamienicy, to samo zwieńczenie budowli w postaci „obronnego” krenelażu z wieżyczkami. Blanki już nieco przykurzone, ale nadal majestatyczne. Dekoracji jest niewiele. Symetryczna elewacja ma 6 osi, boki zaznacza nieśmiały ryzalit. Między kolejnymi piętrami są ząbkowane gzymsy, a oprócz tego kondygnacje są zróżnicowane pod względem dekoracji. Wyraźnie widać inspiracje architekturą gotycką – zwłaszcza w balustradach balkonów. 

T w i e r d z a
Kamienica ma coś jeszcze. Działający zamek w bramie (w końcu twierdza, nie?). I najprawdopodobniej żadnych żywych lokatorów. Przynajmniej ja nigdy takich nie spotkałam. Nie, martwych też nie... Może inaczej: w ogóle nikogo nie spotkałam. Kiedy już raz udało mi się zerknąć do środka, to nie miałam ze sobą aparatu. Ale sień możecie zobaczyć tutaj *klik*. W kamienicy urzęduje obecnie m.in. Maćków Pracownia Projektowa. Co by na to Maurermeister Hoseus... ;)))?

Galeria: *klik*




Źródła:  
Architektura Wrocławia. t.1 Dom, pod red. J. Rozpędowskiego, Wydawnictwo "Werk", Wrocław 1995. 
Leksykon architektury Wrocławia, red. R. Eysymontt, J. Ilkosz, A. Tomaszewicz, J. Urbanik, Wydawnictwo Via Nova, Wrocław 2011. 


Czytaj dalej
19.12.2014
Wyniki konkursu

Pewnie już wiecie z Facebooka, ale... :) Z przyjemnością informuję, że decyzją jury LeoApart główne nagrody w konkursie "Zapoluj na lwa" zdobyli: pani Jolanta Bernal, pani Anna Kot i pan Paweł Rogacki. Już niebawem powędrują do Państwa bony prezentowe Empiku. Zwycięzców mogło być tylko troje, ale dla pozostałych uczestników konkursu mam miłą wiadomość. Wypatrujcie listonosza, niebawem przyjdą do Was Czekoladowe Pocztówki (z kamieniczkami, a jakże!). 

A oto zwycięskie prace:
fot. Paweł Rogacki

fot. Jolanta Bernal

fot. Anna Kot

Bardzo Wam dziękuję za wszystkie zgłoszenia, zdjęcia, maile i aktywność na Facebooku. Liczne zdjęcia, które przysłaliście, to dla mnie wyraźny sygnał, że lubicie konkursy i doskonale znacie Wrocław. Chyba muszę zacząć planować kolejny konkurs :). 


Czytaj dalej
10.12.2014
Złote gody, czyli pamiątki z Breslau


Brama była zwykle otwarta, "żeby się wietrzyło". Czy pomagało - trudno powiedzieć, bo zapach wilgotnych cegieł po prostu cię pochłaniał, gdy tylko przekroczyłeś próg. Schody z lekko uginających się desek, trzeszcząca balustrada pomalowana zieloną farbą, szeroki, niski parapet przy wielkim oknie na klatce schodowej.  Drzwi do mieszkań - pełen eklektyzm. Ale były i te stare, z szybkami wstydliwie zasłonięte firanami, takimi starymi, z grubych splotów. Na każdym piętrze mieszkała czyjaś babcia (przez co rozważałam istnienie jakiejś pradawnej, magicznej zależności, że babcie po prostu muszą mieszkać w kamienicach, to taki naturalny habitat osób 70+). Czasami nawet babcia z dziadkiem, choć dziadkowie byli raczej towarem deficytowym.

Wycieczki do kamienicy, w której mieszkała rodzicielka mojej rodzicielki wspominam z rozrzewnieniem. Było trochę jak w dużym rodzinnym domu. Nie tylko brama była otwarta. Bawiąc się na podwórku z grupą dzieciaków wiedziałam, że w razie czego (i nie mam tu zaraz na myśli wyłącznie jakiegoś strasznego kataklizmu, ale też i rozbite kolano czy nagłe zapotrzebowanie na coś do picia ;)) mogę zapukać do dowolnych drzwi. 

W niektórych mieszkaniach czas się zatrzymał. Drewniane toaletki, piękne witryny z fazowanymi szybkami, ciężkie, zdobione krzesła. W innych pyszniły się kredensy z lat 50., takie na wysoki połysk. Niektórzy poszli z duchem czasu, kupili meblościanki i z lubością wypełniali je kryształowymi wazonami. Ale wysokie stropy, szerokie deski na podłodze, charakterystyczne włączniki światła, skrzynkowe okna i wielkie kaflowe piece nie pozwalały zapomnieć, że to kamienica. Niekiedy nawet dobitnie można było odczuć, że to kamienica poniemiecka. Napisy na skrzynkach, fragmenty starych gazet i wreszcie przedmioty. Takie zdecydowanie nie z tej bajki, np. ogromna żeliwna wanna na nóżkach (a właściwie łapkach). Jak ja za nią teraz tęsknię! Niestety, ponad dwadzieścia lat temu te wszystkie smaczki wzbudzały we mnie takie emocje... jak w rybie Luwr.

Teraz po tamtej kamienicy został tylko plac zarośnięty trawą.

Dopiero niedawno przypomniałam sobie o mojej ówczesnej ulubionej zabawce znalezionej gdzieś w starym mieszkaniu babci. Sądziłam, że mam bujną wyobraźnię, ale teraz nie umiem powiedzieć, do czego mi ta rzecz właściwie służyła.
Napis na awersie głosi: "Seid fröhlich in Hoffnung, geduldig in Trübsal, haltet an am Gebet", czyli "Bądźcie radośni w nadziei, cierpliwi w strapieniu, pozostańcie w modlitwie".
Na rewersie już sam konkret: Die Evangelische Kirche der Altpreußischen Union * Zur Goldenen Hochzeit - Kościół Ewangelicki Unii Staropruskiej * Z okazji złotych godów.

Wujek Google twierdzi, że to lata 20. XX w.

Co robiła ta pamiątka gdzieś w jednej z wrocławskich kamienic? Jak potoczyły się losy osób, które zostały nią uhonorowane? Czy mieszkanie zajmowane przez moją babcię należało do nich, czy do ich dzieci lub dalszej rodziny? Jaka była ta para, która przeżyła wspólnie przynajmniej 50 lat? Czy zastało ich w Breslau piekło wojny? Nigdy nie uda mi się tego dowiedzieć, ale pytania i tak natrętnie się kłębią, mnożą, wracają i przyprowadzają ze sobą swoich znajomych.


Macie w domu takie rzeczy, które ostentacyjnie wspominają swoich poprzednich właścicieli? Pocztówki, meble, zdjęcia, drobiazgi...? Dajcie znać w komentarzach.


Czytaj dalej
6.12.2014
ul. Podwale 75

Dzielnica: Krzyki
Osiedle: Przedmieście Oławskie
Ulica: Podwale, dawniej: Ohlauer Stadtgraben (Podwale Oławskie)

 

"Ta z figurami", "ta-w-której-jest-PAN" - to chyba najpowszechniejsze nazwy tej kamienicy. Bywa też "tą z wieżyczką" i "tą obok konsulatu". Wszystko się zgadza, wszystko to prawda, ale równie dobrze mogłaby być "tą z lwami", "tą z rózgami liktorskimi" i... diabli wiedzą z czym jeszcze. Drodzy Państwo, oto przed Wami dorodny przykład barokowego horror vacui, strachu przed pustką. Podwale 75.

ul. Podwale 75
O tym, że jest, delikatnie mówiąc, duża (wiem, wiem, mówi się "puszysta"...), człowiek przekonuje się dopiero wtedy, gdy stanie na wąskim chodniczku koło fosy i wymaga od swojego obiektywu, by objął całą fasadę. Cóż, trzeba było dreptać za fosę. I powiem Wam, że o tej porze roku jest tam przeraźliwie zimno.

Fasada nie krzyczy kolorami, ruchliwy chodnik i hałaśliwa ulica zniechęcają do zatrzymywania się i przyglądania zdobieniom. Cała ta... misterna serweta (moje pierwsze skojarzenie - serweta z grubej koronki okrywająca cały budynek) może czuć się niedoceniana - uwagę przechodniów przyciąga głównie parter.

ul. Podwale 75

Panna w serwecie powstała w 1900 roku (jak sama bezwstydnie się chwali). Wcześniej w tym miejscu znajdowała się klinika położnicza i... cmentarze. Wprawdzie nieczynne od dłuższego czasu, ale jednak... upiorne miejsce. Ta klinika położnicza, brrr.

Kamienica została wzniesiona na zlecenie dwóch panów: Leona Rittera i Moritza Kirsteina, a zaprojektowali ją Hermann Benedickt i Wilhelm Heller (kto ciekaw projektów, niech zajrzy t u t a j). Warto dodać, że imponująca fasada szła w parze z luksusowym wnętrzem. Tak właśnie, było na bogato. Pod względem rozmiaru i standardu tutejsze mieszkania były w czołówce kamienic Breslau. Teraz najlepsze: pierwotnie na każdym piętrze znajdowały się po dwa mieszkania o powierzchni ok. 375 m kw.! To dla mnie nie do ogarnięcia. Dosłownie i w przenośni. No bo jak to - niektórzy mieszkali w suterenach, po kilka osób w ciasnym pokoju, bez wygód, łazienki, czegokolwiek, a tutaj... tutaj było chyba można jeździć na rowerze. I się zgubić. Jednak z drugiej strony... w takim mieszkaniu nigdy bym nie wiedziała, gdzie aktualnie jest mój kot. A to niedopuszczalne. 

Fasada jest symetryczna, na dole środkową oś podkreśla wejście, a na dachu - przepiękny hełm. Ponoć ma latarnię, tak w którymś z mądrych źródeł wyczytałam [dopisek z 7 grudnia: OK, latarnię ma, ale nie w sensie że taką świecącą :P, tylko wieżyczkę/gloriettę. Za objaśnienie dziękuję Janowi Jerzmańskiemu]. Jak już podkreślałam, kamienica jest obficie udekorowana - eklektyzm romantyczny z nutką secesji. Starring (gwiazdują, czyli): atlanty i kariatydy formujące dwie triady przy wejściu do budynku. A wejście... och, drodzy Państwo, czysta rozpusta ;)! Mam na dysku prawdopodobnie kilkadziesiąt ujęć każdego detalu tej kutej kraty i z trudem ograniczę się do pokazania Wam "jedynie" kilku.

ul. Podwale 75
Kamienica ma 5 kondygnacji, budynek frontowy i trzy skrzydła, które tworzą dziedziniec. Dziedziniec jest dość... pustynny. Może skrywa jakieś tajemnice i uroki, ale nie zdążyłam ich znaleźć - ewakuowałam się w pośpiechu na widok jakiegoś mętnego jegomościa (bynajmniej nie portiera), który najwyraźniej miał ochotę powiedzieć coś w stylu "a czego fotografuje, niech nie fotografuje, bo milicję zawołam".

Zapraszam na wycieczkę - od zdobienia, do zdobienia... Mam nadzieję, że niczego nie pominęłam. Zdjęcia robiłam o różnych porach roku, choć większość jest jesienna. Niech Was nie zmyli to kwiecie przy wejściu. Zima idzie. 

[GALERIA]

ul. Podwale 75


Wszystkie mądre informacje na temat tej kamienicy wyszperałam w następujących publikacjach:
Architektura Wrocławia. t.1 Dom, pod red. J. Rozpędowskiego, Wydawnictwo "Werk", Wrocław 1995.

Cmentarze dawnego Wrocławia, Marek Burak, Halina Okólska, Wydawnictwo Muzeum Architektury we Wrocławiu, Wrocław 2007.

Encyklopedia Wrocławia, pod red. Jana Harasimowicza, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2006

Leksykon architektury Wrocławia, red. R. Eysymontt, J. Ilkosz, A. Tomaszewicz, J. Urbanik, Wydawnictwo Via Nova, Wrocław 2011.
 
Czytaj dalej
1.12.2014
Zapoluj na lwa - konkurs


Dziś, drodzy kamienicofile ;), mam dla Was konkurs. Zapolujcie na lwy! Oczywiście celujemy obiektywami, a strzelamy lampą. Do wygrania karty prezentowe Empiku. Ale po kolei.
 


apartament Fredro, fot. LeoApart
Jakiś czas temu skontaktowała się ze mną firma LeoApart i zaproponowała, by coś fajnego razem przygotować. LeoApart to wrocławska firma oferująca apartamenty w systemie hotelowym, w ich bazie jest prawie 50 mieszkań, wszystkie w centrum miasta. Oczywiście są i w kamienicach, a jakże. Oferta jest na tyle różnorodna, że znajdą coś dla siebie i rodziny z dziećmi, i grupki przyjaciół, i miłośnicy luksusu. Apartamenty to świetne rozwiązanie dla osób, które chcą pozwiedzać miasto i poczuć się odrobinę jak jego mieszkańcy. Sama często korzystam z takiej opcji, bo nie przepadam za anonimowymi termitierami hoteli. Lubię mieć wrażenie, że "mieszkam". LeoApart mają swoje apartamenty w tak dogodnych komunikacyjnie, a jednocześnie urokliwych punktach miasta, że pozostaje mi tylko żałować, że nie jestem turystką ;). 


LeoApart
Mając do dyspozycji tak fotogeniczne miasto jak Wrocław... po prostu nie mogliśmy odmówić sobie przyjemności zorganizowania konkursu fotograficznego. Temat podsunęła nam nazwa firmy – LeoApart. Lew jako symbol ma wiele znaczeń – siła, odwaga, majestat, dostojeństwo, wojowniczość, dzikość... Ile lwów spogląda na Was codziennie z fasad kamienic? Przyjrzyjcie się uważnie. Jest ich więcej niż podejrzewałam. Niektóre groźne, inne już złagodniały (zwykle pod wpływem warunków atmosferycznych, które, co tu dużo mówić, potrafią stępić kły...). Czasami to samotnicy, innym razem z jednej fasady szczerzy się kilka paszcz. Znajdźcie je, uwiecznijcie na zdjęciach i przyślijcie do mnie. Trzy najciekawsze zdjęcia firma LeoApart nagrodzi kartami prezentowymi Empiku o wartości 100 zł.




Z a p o l u j  n a  l w a
konkurs fotograficzny dla amatorów i profesjonalistów


Co  t r z e b a  z r o b i ć ?
Wśród zdobień wielu z wrocławskich kamienic czają się lwy. Zapoluj na najpiękniejszego i najdumniejszego, jakiego uda ci się znaleźć i uwiecznij go na zdjęciu. Prześlij fotografię na adres wroclawskie.kamienice@gazeta.pl i weź udział w konkursie organizowanym przez firmę LeoApart na blogu Wrocławskie Kamienice. 
Autorów prac zakwalifikowanych do konkursu (wymogi poniżej, w punkcie „Fotografie”)  LeoApart zaprosi na wernisaż i wspólne podziwianie zdjęć. Podczas wernisażu jury (wybrane przez organizatora) wskaże 3 najlepsze i najciekawsze prace, których autorzy otrzymają karty prezentowe Empiku o wartości 100 zł. Wszystkie zdjęcia zgłoszone i zakwalifikowane do konkursu można będzie zobaczyć w folderze „Zapoluj na lwa” na profilu Facebookowym firmy LeoApart. Zachęcam do lajkowania i komentowania – jury będzie pilnie śledzić popularność zdjęć i może wziąć pod uwagę vox populi.

J a k  t o  z r o b i ć ?
Każda osoba może przesłać maksymalnie 3 fotografie. Zdjęcia mogą być cyfrowe lub analogowe, ale jeśli zdjęcia będą analogowe, wówczas oczywiście autor będzie musiał je zeskanować. Nie stosujcie fotomontaży, zwykła obróbka zdjęć jest dopuszczalna (jasność, kontrast, itp.). Fotografie powinny być zapisane w formacie JPG lub TIFF, o rozdzielczości minimum 200 dpi i 10 mpix. Chcemy je później wydrukować i podziwiać, więc to wymóg konieczny. Nie, nie powiększamy zdjęć w Paincie ;). Do konkursu można zgłaszać jedynie prace, które nie były wykorzystywane i zgłaszane w innych konkursach oraz nie były dotychczas publikowane. Fotografie powinny być opisane według wzorca: imię_nazwisko_tytułfotografii.
Razem ze zdjęciami w mailu uczestnik musi podać swoje imię i nazwisko, telefon kontaktowy, miejsce wykonania fotografii oraz oświadczenie, iż jest autorem prac i posiada do nich pełne prawa majątkowe. Nadesłanie fotografii na konkurs jest równoznaczne z wyrażeniem zgody na przetwarzanie przez organizatora danych osobowych uczestnika na potrzeby realizacji konkursu (ustawa o ochronie danych osobowych z dn.29.08.1997 r. Dz.U. Nr 133 poz.833 z póz. zm.) oraz na potrzeby promocji konkursu.
Już tylko pro forma wspomnę, że zdjęcia powinny przedstawiać lwy zdobiące wrocławskie kamienice. Lew musi być detalem architektonicznym, nie będą uznawane fotografie plakatów, zdjęć, rysunków, logo. 
 
... i  d o  k i e d y ?
Start konkursu: 1 grudnia
Termin nadsyłania prac: 15 grudnia
Wernisaż i wręczenie nagród: 19 grudnia w restauracji „Vincent”


Cały regulamin znajdziecie TUTAJ. Zachęcam Was, zaczajcie się na lwy i na nagrody. Karty do Empiku czekają :).

gdzieś na Nadodrzu...

Czytaj dalej
17.10.2014
Srebrna Wieża po sąsiedzku


Jakiś czas temu razem z grupką blogerów i fotografów zostałam zaproszona do Silver Tower Center. Jeśli ktoś jeszcze nie kojarzy - jest to nowoczesny kompleks biurowo-hotelowo-usługowy o wysokim standardzie i ponad 25 tys. m kw. powierzchni użytkowej. Dla zwykłych śmiertelników, to "to duże, lustrzane, co wyrosło przed Dworcem PKP" ;). Właściwie nawet się ucieszyłam, że w miejscu, które wyglądało jak krater po uderzeniu meteorytu, coś zaczyna się dziać. Mamy wyjątkowego pecha, jeśli chodzi o krajobraz w tej okolicy. Wysiadasz z pociągu, wychodzisz z odnowionego dworca, a tu przystanki zamieszkane przez stałych bywalców, straszące hotele Grand i Piast, wesołe bloki i właśnie ta nieszczęsna dziura po meteorycie. Hotel Piast wyłamał się z upiornej parady, codziennie obserwuję postępujące prace i liczę, że będzie efekt "wow!". Silver Tower Center zajęło miejsce po kraterze. 
stuletnia sąsiadka zagląda przez okna

S z p i n a k  z  K r a i n y  C z a r ó w
W nowoczesnym budownictwie gustuję jak w szpinaku - po prostu wiem, że czasem trzeba i że jeśli dobrze się to przyrządzi, to nawet nie będzie takie obrzydliwe, a na zdrowie pójdzie. Ponoć są nawet miłośnicy szpinaku ;). Zatem: jak przyprawiono Silver Tower Center?

Zaprojektowany przez Maćków Pracownię Projektową budynek składa się z dwóch segmentów: części wysokiej z 14 kondygnacjami użytkowymi mieszczącymi biura, oraz niższej, sześciokondygnacyjnej, z usługami i handlem, a także trzygwiazdkowym hotelem ibis Styles Wrocław Centrum i centrum konferencyjnym. Na poziomie parteru oraz +1 znajduje się publiczna część hotelowa, natomiast na wyższych piętrach do dyspozycji gości będą 133 pokoje nawiązujące do baśniowego świata Alicji z Krainy Czarów. Prosta, dynamiczna i pokryta szkłem bryła hotelu jest niczym zwierciadło, w którym odbija się dworzec kolejowy i tętniąca życiem okolica. Wystarczy wejść do hotelu, by przenieść się na drugą stronę baśniowego lustra. Można będzie zrelaksować się w wygodnych fotelach inspirowanych kołnierzem Królowej albo zjeść śniadanie w restauracji śniadaniowej, w której nawet stoły wiszą do góry nogami! Jest jeszcze cała masa bajkowych detali, czekająca na odkrycie przez gości: zaczytana Alicja w każdym pokoju hotelowym, biurka z nogami w kształcie klucza, miniaturowe drzwi i ściany pełne luster.

wnętrze pokoju
No dobrze, tu mnie zaskoczyli. Lustrzak wyglądał z zewnątrz bardzo imponująco (czytaj: jest ogromny. Nie wiem, czy nie za duży, by się wpasować w ten fragment miasta. Ale od takich rozważań są specjaliści, nie ja...). Nie podejrzewałam, że skrywa Krainę Czarów. Najwyraźniej STC chce wyjść do ludzi, bo oprócz hotelu, biur i bajkowych elementów pojawią się też lokale usługowe, handlowe i gastronomiczne, a także wszędobylski drapieżny owad. Będzie też plac, ławki, zieleń.


Parter budynku Silver Tower Center, oprócz części hotelowej, to również lokale handlowe, usługowe i gastronomiczne (na poziomach od -1 do 0). Z ich ofert korzystać będą nie tylko hotelowi goście czy pracownicy tutejszych biur, ale także mieszkańcy Wrocławia. Od 1 października br. rusza na podbój podniebień restauracja ''Czary Mary''. Znany i doceniany w branży szef kuchni Rafał Borys zadba o to, aby serwowane w niej potrawy zaczarowały każdego. Nad magiczną atmosferą lokalu czuwały będą dwa Białe Króliki zerkające na gości z muralu ściennego. Na powierzchni 1100 mkw. znajdzie się Biedronka (...). 
Nie wiem, czy są nam potrzebne nowe miejsca na lokale handlowe i usługowe. Po pustych bezkresach PKP długo przetaczały się róże jerychońskie. Zamiast Dworca Autobusowego również będziemy mieli galerię - pewnie podobnie uczęszczaną. Ba, nawet w oddalonych o kawałek Arkadach jest pustawo. Czy lokalizacja w STC będzie tak łakomym kąskiem, że przyciągnie wyjątkowe marki i klientów? Zwłaszcza z tą Biedronką w tle? Ponoć ma to być biedra de lux, konkurencja dla delikatesów typu Alma, wyjątkowy standard wykończenia i inne takie. Zobaczymy. 
widok z okien STC na podwórza przy Pułaskiego
STC tylko pozornie nie powinno nas interesować, drodzy miłośnicy kamienic. Lustrzana bryła sąsiaduje z czynszówkami, więc widok z okien  budynku bywa... oryginalny. Kontrast nie musi wyglądać źle, ale zaniedbanie zawsze będzie razić. A pobliskie kamienice... Cóż. I teraz powstaje pytanie: jaką drogą to dalej pójdzie? Wyburzeń? Renowacji? Mam nadzieję, że stanie się to raczej impulsem do odnowienia dostojnych starowinek, a nie pozbycia się problemu. Miłym ukłonem w stronę zabytków Wrocławia jest odnowienie zabytkowego słupa z lat 30. XX w., który już stoi na placu przed STC. Jego powierzchnia reklamowa ma być podświetlona, a słup znów będzie pełnił funkcję ogłoszeniową. 

Jak Wam się podoba STC i co sądzicie o takich wrocławskich puzzlach? Łączenie nowego ze starym jest nieuniknione, ale w jaki sposób robić to najlepiej? Widzieliście jakieś ciekawe przykłady takich połączeń? Piszcie, podrzucajcie zdjęcia i linki.


Kilka zdjęć z STC: [galeria]




Czytaj dalej
29.09.2014
ul. Włodkowica 4

Dzielnica: Stare Miasto
Osiedle: Stare Miasto
Ulica: Pawła Włodkowica, dawniej: Wallstrasse, czyli Wałowa


Serce zamiera, kiedy się widzi takie rzeczy. Widok rozmontowanego (tak, to najodpowiedniejsze słowo) budynku jest dla kogoś niewtajemniczonego w arkana odprawianej tam magii remontowej równie przerażający, co kadry z operacji na otwartym sercu. No bo jak - czy oni będą umieli to należycie poskładać? I będzie wszystko na miejscu? Pacjent będzie żyć? 
Remont pałacu Ballestremów rozpoczął się w kwietniu. Pamiętam, jak przeglądając stronę www.wroclaw.pl natrafiłam na tekst pt. "Pałac Ballestremów odzyska dawny blask". Z artykułu wynikało, że niebawem (bo czym jest 20 miesięcy, jeśli chodzi o ponad stuletni pałac) przy Włodkowica będzie piękniej. Niby żadna to nowość, bo o planowanym remoncie mówiło się od dawna, ale cieszy, że nowy właściciel budynku nie zmienił zdania. Pałac od kilku dziesięcioleci godnie znosił przeróżne upokorzenia i... chyba już wystarczy. 

Ballestremowie byli właścicielami kamienicy przy Włodkowica 8 od lat 60. XIX wieku. Najwyraźniej malownicza okolica przypadła im do gustu, gdyż w 1897 roku hrabia Franz (a nawet Franz Xaver Carl Wolfgang Ludwig Alexander) von Ballestrem zakupił też sąsiednie działki nr 4 i 6. Działki, budynki, kamienice... wszystko to fajne i warto mieć ;), ale przecież wiadomo, że ktoś, kto został przewodniczącym Reichstagu powinien mieć coś ekstra - dlatego w 1898 roku budynek nr 4 został przebudowany na pałac, a na działce nr 6 powstał ogród. Wszystko pod okiem architekta Alberta Graua, który najwyraźniej był tak ukontentowany swoim dziełem, że "podpisał" się na nim dwukrotnie - jego imię i nazwisko znajdziemy na fasadzie, a jego popiersie w holu. Próżność? Reklama? Wolę myśleć, że ojcowska duma. 

Pałac udało mi się zwiedzić w ubiegłym roku dwukrotnie - najpierw przy okazji oglądania wystawy (Pierścienie Saturna – wystawa WRO 2013), a później podczas spaceru z panią Beatą Maciejewską. Za każdym razem było inaczej. Kiedy podziwiałam wystawę, przez długi czas byłam najprawdopodobniej jedyną zwiedzającą w budynku (co absolutnie nie oznacza, że wystawa była mało atrakcyjna - po prostu wybrałam się tam w jedynej wolnej chwili, która przypadła na południe wyjątkowo upalnego dnia). A przestrzenie tam bezwstydne. Budynek ma 1,5 tys. mkw powierzchni użytkowej! Gdy wyszłam z pałacu, to zastawiona samochodami i ogródkami kawiarnianymi Włodkowica wydała mi się tak klaustrofobiczna jak nigdy. Spacer z panią Maciejewską tradycyjnie przyciągnął mnóstwo zwiedzających, co skutecznie "zmniejszyło" wnętrza pałacu, a oprócz tego pozwoliło mi przyjrzeć się z boku temu, jak wygląda ktoś, kogo właśnie oczarował jakiś element, detal, drobiazg. Zupełne oderwanie czasoprzestrzenne skutkujące mniej lub bardziej groźnymi kolizjami z innymi uczestnikami ruchu. Tak, skądś to znam.

Na parterze znajdowała się jadalnia i apartamenty syna Ballestremów. Na pierwszym piętrze zamieszkiwali pan i pani domu. Drugie piętro zajmowały dzieci i służba. I tu już chyba bez zbędnych luksusów, bo dzieci hrabia miał dziewięcioro (właściwie dzieci była dwunastka, niestety, trójka z nich zmarła bardzo wcześnie), a służby z pewnością jeszcze więcej.
Nikomu nawet się nie śniło, co czeka pałac w późniejszych latach... Po I wojnie światowej pałac stał się paraczynszówką, zamieszkali w nim protegowani rodziny. Po drugiej wojnie - najpierw trafił w łapska Urzędu Bezpieczeństwa, a później przestronne pałacowe wnętrza podzielono na mieszkania komunalne. Może to i lepiej dla Graua, że przeniósł się na łono Abrahama w 1900 roku i nie zobaczył tego wszystkiego. Pałac radośnie zagospodarowano, oczywiście zgodnie z aktualnymi trendami. Wiecie, farby olejne, kafelki, ścianki, ścianeczki. 

Na szczęście wielu rzeczy nie zmieniono. Zostały imponujące, przestronne schody z kutą balustradą. Zostało wspaniałe okno z resztkami witraży. Zostały stiuki i boazerie. Zostały herby Ballestrema i jego żony - von Saurma-Jeltsch. I pewien bardzo charakterystyczny element całej budowli. Żeby go dostrzec, trzeba podejść od strony ogrodu. Ogród do niedawna przypominał nieco las tropikalny, ale teraz widać wszystko dokładnie. W jednym z narożników umieszczono figurę św. Jadwigi Śląskiej. Dobitna deklaracja wyznania hrabiego Ballestrema, rezydującego przecież w dzielnicy żydowskiej? A może nawiązanie do pani domu - również Jadwigi?

Żałuję, że podczas żadnej z wizyt przy Włodkowica 4 nie udało mi się nawet zerknąć w czeluści piwnic. Ponoć po remoncie będzie się tam mieścił klub, więc okazja jeszcze będzie. Na parterze będzie oczywiście restauracja, a wyżej biura. Mam nadzieję, że nowi właściciele pałacu pochwalą się wrocławianom efektami prac remontowych. 


Zapraszam do [galerii]. Uwaga, zdjęć jest... dużo. Po wejściu do pałacu łatwo zmienić się w japońskiego turystę ;). 

Czytaj dalej
16.04.2014
ul. Traugutta 35

Dzielnica: Krzyki
Osiedle: Przedmieście Oławskie
Ulica: Romualda Traugutta, dawniej: odcinek zachodni - Wallgasse, odcinek wschodni - Weingasse; po włączeniu Przedmieścia Oławskiego od Wrocławia w 1808 roku połączono obie drogi i nadano im nazwę Klosterstraße (ul. Klasztorna) - od znajdującego się tam klasztoru Bonifratrów.


To jedyny taki kamieniczny punkt na tym odcinku Traugutta, dokładnie naprzeciwko kościoła św. Maurycego (w którym w latach 1932-1946 proboszczem był Paul Peikert, autor „Kroniki dni oblężenia Wrocławia 22.I – 6.V.1945”). Wielokrotnie przejeżdżałam tamtędy tramwajem i zawsze obiecywałam sobie, że pewnego dnia (za siedmioma górami, za siedmioma lasami...) nie będę się nigdzie spieszyć i przyjrzę się jej bliżej. To właśnie jeden z tych przypadków, na które trzeba bardzo uważnie spojrzeć, żeby powolutku wyłoniły się kształty, twarze, zdobienia.


Czytaj dalej
11.02.2014
Wrocławska Mapa Miejsc Zapomnianych

Przemierzyli Wrocław wzdłuż i wszerz, by przygotować wyjątkową mapę – Wrocławską Mapę Miejsc Zapomnianych. Artyści z Fundacji Teatr Nie-Taki: Karol Budrewicz, Przemysław Górecki i Piotr Kunc uwiecznili je na zdjęciach, a Michał Czerwonka przygotował krótki film prezentujący wybrane zakątki. 3 lutego otwarto wystawę prezentującą efekty ich pracy. Jak wyszło? Ciekawie. 
(Jeśli przemilczeć fakt, że na wstępie złamano mi serce mówiąc, iż kamienic na wystawie nie ma, bo autorów interesowały tylko obiekty o dużej powierzchni...)

Wrocławska Mapa Miejsc Zapomnianych

Czytaj dalej
31.01.2014
Kamienice z Pułaskiego i Małachowskiego - petycja

Dziś ciąg dalszy historii kamienic z ul. Pułaskiego i ul. Małachowskiego oraz wielka prośba do Was wszystkich. Ale po kolei...

Co się zmieniło od ostatniej notki? 
Z wnioskiem o objęcie tych kamienic wpisem do rejestru zabytków wystąpiło Stowarzyszenie "Monitoring Zabytków" z Bytomia (!!!). Do Miejskiego Konserwatora Zabytków poszły wnioski o wszczęcie postępowania w sprawie wydania nakazu konserwatorskiego i o udzielenie informacji dotyczących stanu technicznego kamienic. 
Jak poinformowała mnie jedna z czytelniczek, dziś wniosek o objęcie kamienic wpisem do rejestru zabytków wystosuje także Towarzystwo Upiększania Miasta Wrocławia. 

Możecie pomóc!
Poniżej zamieszczam tekst z profilu Czerwona lista zabytków Dolnego Śląska na Facebooku. Informacja ukazała się tam 29.01. Postanowiłam udostępnić ją także tutaj, na blogu, gdyż nie każdy korzysta z FB, a im więcej osób poinformowanych - tym lepiej. 

Czytaj dalej